środa, 31 sierpnia 2011

Jak otwierałam wrota Podlasia?

Pomyślałam razu pewnego, że przesadziłam z patriotyzmem lokalnym.
Suwalskie pogaduchy, suwalskie zakątki, suwalskie tradycje...
Zauroczona Suwalszczyzną przyznam, że nie doceniłam Podlasia.
Czas to zmienić, czas otworzyć wrota...

Zaplanowałam zatem podbój Podlasia. Jak sądzisz, od czego zaczęłam? Oczywiście, że od podlaskiego szlaku rękodzieła. Czarna Wieś Kościelna to zagłębie garncarzy. Intuicyjnie zadzwoniłam do Stanisława Mosieja. To był bardzo dobry wybór. Pan Stanisław ponad 50 lat z błota dorabia się złota. To naprawdę złoty człowiek.


Już teraz wiem, jak wygląda garncewnia pana Mosieja. Garncewnia (jak ta nazwa pięknie brzmi) to nie tylko koło garncarskie, to przede wszystkim miejsce przetwarzania gliny, od źródeł do stanu plastycznej masy, konsystencją zbliżonej do masła. Ważnym etapem jest przepuszczenie gliny przez walec i to dwukrotnie. Ten zabieg wspomaga plastyczność gliny i likwiduje margiel, który przy wypalaniu niszczy naczynia. 


Nie święci garnki lepią, to fakt, ale trzeba wiele spokoju i wiele ćwiczeń, by skoordynować obroty koła z pracą rąk i myślami. Ale radości było wiele.



Po kilku godzinach lepienia pan Stanisław doceniając nie tyle efekty, co mój wysiłek i wkład emocjonalny postanowił pokazać piece do wypalania, które pozostały po ojcu i dziadku. Prawdziwe dziedzictwo. 
Kolejna nagroda to zakup wyrobów mistrza. Siwaki, dwojaki, dzbany... Już wiem, jak je sama ozdobię!
Po ceramicznej uczcie nie mogłam pominąć kowala - artystę, pana Mieczysława Hulewicza, wiedziałam, że tu czekają na mnie anioły. 


To cała orkiestra anielska. Grający na trąbce przyjechał ze mną do Przytuliska, nie mogło być inaczej.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Czy patelnia to mój świat?

Zaintrygował mnie tytuł „Świat na patelni”. Zaczęłam rozważać go pod kątem bardziej patelni niż świata. Wątek drugi wydaje mi się bardzo egzystencjalny, a pierwszy brzmi swojsko. Dlaczego? Pytana przez znajomych „co robię”, często odpowiadam „pilnuję skowrody”. I to jest zgodne z prawdą, bo brzmi  po suwalsku i nie do końca znaczy gotowanie bądź smażenie, ale trzymanie władzy, zabrzmiało poważnie, a ma znaczyć tylko zarządzanie rodziną, aczkolwiek ważną komórką społeczną. 
I tak często trzymając skowrodę rozważam jej doskonały kształt. Koło robi wrażenie na takiej kobiecie jak ja. Rozumiem toczenie się fortuny, mam świadomość uciekających pór roku następujących niezmiennie po sobie, zataczam też życiowe koło. Z patelnią w ręku.
Pamiętam z dzieciństwa pyszne, złociste placki mamy, podawane na śniadanie, prosto z patelni, musiały być ciepłe, bo do szkoły droga była daleka. Teraz próbuję je sama odtworzyć, ale smak młodości jest nie do powtórzenia. Placki z jabłkami – to był mój błogi świat, drewniany próg i omszała furtka prowadząca do sadku z papierówkami. 
Udało mi się jednak ocalić od zapomnienia babcine soczewiaki. To jadło regionalne, suwalskie. Nie piekę ich w piecu chlebowym, bo takiego nie mam, ale od czego jest patelnia? Soczewiaki  to świat tradycji, pragnę, aby był ocalony i chociaż wiele przy nich docynku wielokrotnie goszczą w moim menu. Soczewica ogólnie powróciła na dobre, często dodaję ją do sałatki, którą nazwałam „Przytulisko”. Odgotowuję kaszę gryczaną, soczewicę, odcedzam, wyrzucam na patelnię i „przytulam” wszelkie warzywa, które aktualnie królują w ogrodzie. To mój dzisiejszy codzienny świat, równie ważny.
Jako matka za największy kulinarny wynalazek na świecie uważam naleśniki. Nie dość że związane są z patelnią, są również okrągłe i w koło dają nieskończone możliwości. Jedno dziecko je z twarogiem, drugie z parówką, trzecie z dżemem, a czwarte z warzywnym nadzieniem. I proszę wszyscy zadowoleni, a ja przy smażeniu placków naleśnikowych mam wiele czasu, aby udać się w swój świat. W trakcie układa mi się jakiś wers, zapamiętuję ulotną myśl, podążam za wspomnieniem, bądź gonię marzenia.
Mieszając warzywa, zapach papryki przypomina mi paeję z Barcelony, a kolory na patelni układają mi się mozaikowo tworząc wzory Gaudiego. Smaki i zapachy przypominają minione wyprawy. Barwy też. Można sporządzać wiele potraw często modyfikując, co daje wiele satysfakcji. Tortilla ziemniaczana jest doskonała, kiedy pada hasło: „Goście jadą”. Ziemniaki, cebula, jajka i patelnia. Smakuje doskonale na gorąco, ale skoro ktoś się spóźnia, będzie miał przystawkę na zimno. Hiszpańskie dania robią wrażenie.
A Paryż? I chociaż wspomnienia są tak świeże, jak zerwane przed chwilą ogórki, to o westchnieniu paryskim jeszcze nie pisałam, ale i tu nie wypada, bo skoro o patelni mowa, to francuski rogalik i malutkie espresso nijak się mają do suwalskiej skowrody. Kiedy nadejdzie jesienny dzień, zorganizuję sobie paryskie śniadanie i zobaczę, co da się wyciągnąć z cienia wieży Eiffla.
A codzienność obecnie zdecydowanie należy do cukinii. Urodzaj na kabaczki zmusza do kreatywności kulinarnej i tu jedna patelnia w kuchni to zdecydowanie za mało! A sierpniowy świat ogranicza się tylko do skowrody.  Leczo węgierskie, leczo meksykańskie, leczo cygańskie…
Dziś jest leczo drwala, bo sąsiad właśnie doniósł świeże „brzeziniaki”.
I mam swój świat - na patelni.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Jak zawędrowałam ze ślimakiem do Toskanii?

Za mną wyprawa włoska "na niby", kulinarna, smakowa,
Podróż to niebywała, ze ślimakiem w tle, slow foodowa,
Aż w Pistoi i Florencji były nie tylko moje kubki smakowe,
W Suwałkach uroczy Moreno wygłaszał toskańską mowę.


17 sierpnia
godz. 16.00
Nóż, fartuch, deska do krojenia i odrobina wolnego czasu - dla siebie. Idąc na spotkanie z "kuchnią włoską" wcale nie kierowałam się tradycyjnym powiedzeniem "Przez żołądek do serca", nie byłam zwolenniczką tej metody, ale nic nie wiadomo, skoro nadszedł czas czerpania radości z gotowania. To niebywały czas. Niebywałe odkrycia, pomysły, doznania - smakowe :) To Niebywałowo. 
Niebywałe zestawienia produktów, niebywałe zastosowanie przypraw, niebywałe przy tym historie z jedzeniem oczywiście związane. A może z ludźmi, ich życiem, zwyczajami?

godz. 16.30
Paprykę, pomidory, ogórki, które mają być dodatkiem do flaczków kroję razem z Tereską gaworząc o jej hodowli boczniaków. Miesiąc temu w Wierzbiszkach było spotkanie slowfoodowiczów, właśnie tam też byłam, widziałam, smakowałam, poznałam Wasilewskich i całą gamę potraw przyrządzanych z grzybów. Teraz Tereska opowiada o dalszych planach uprawy, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że boczniaki jeszcze jej bokiem nie wyszły, a tego się w lipcu obawiała. 
Patrząc na przyrządzaną potrawę przez włoskiego flaczkarza, my zdążyłyśmy ją po cichu zmodyfikować, zastępując flaczki właśnie boczniakami z Wierzbiszek. Ach ta nasza suwlaska zaradność. To niebywałe!

godz. 17.00 
Kiedy flaczkowe danie skropione cytryną zeszło ze stołu na trzy godziny, aby nabrać smakowej mocy, nas pochłonęło kolejne wspólne krojenie, tym razem był to czerstwy toskański chleb. Moreno opowiadał o zupie chlebowej i jej historii. Ala skrzętnie notowała składniki, a ja podjadałam salami z koprem włoskim, bo dziwne zassanie poczułam w żołądku widząc wielość potraw, które miały być spożywane na kolację. Przyznam, że mięsa zalewane winem wprawiały wszystkich w błogostan oczekiwania. Oczywiście czynnego...

godz. 18.00 
Danie budowniczych największej kopuły we Florencji zaskoczyło mnie dodatkami. Wołowina zasypana pieprzem, czosnkiem i zalana winem. Energia i moc. Cztery godziny tuszenia... i gotowe! Ale to jest slow...
Z entuzjazmem z Bogusią rzuciłyśmy się (też w klimacie slow) do wykonania kolejnej potrawy, po uprzednim pokazie oczywiście.
Moreno podał nam odpowiednie składniki: salceson, pomarańcze, cebulę, miętę, sól, pieprz. Zalecił drobne krojenie i odpowienią dekorację półmiska. Udało się! Smakowo prawie! No ale dorównać mistrzowi wcale nie jest tak łatwo.

godz. 19.00 
Mijają kolejne godziny, a my w smakowym transie, pachnie rozmaryn i czosnek, unosi się zwiewny zapach toskańskiego wina, a dania deserowe jeszcze w menu, wiemy tylko, że wedle włoskiego rytuału pojawi się ciastko z migdałami, anyżem, czekoladą... Mamy czas, a czekać naprawdę warto.

godz. 20.00 
W Niebywałowie są niebywałe potrawy... Panuje radość degustacji.

godz. 21.00 
W Niebywałowie są niebywałe smaki... zapachy... kolory...

godz. 22.00
I nie tylko... ach Toskania to niebywała kraina.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Co z moją wiarą?

Lubię przypowieści, anegdoty, legendy...
Opowieści, które mają ziarenko prawdy...
Słowa, które ujmują...
Czasem niosą przekaz, mądrość - życiową, prostą...

W zabytkowym kościele św. Andrzeja w Barczewie koło Olsztyna, w minioną niedzielę, franciszkanin zapytał:
- Jak wierzysz?
I dodał:
- Dawno temu, pewien ziemianin w obawie przed słabymi plonami zamówił u proboszcza Mszę Świętą z prośbą o deszcz. Ksiądz wyznaczył na modlitwę sobotni wieczór, aby wszyscy parafianie mogli uczestniczyć w nabożeństwie. Przyszło wielu, ale tylko ziemianin miał ze sobą parasol.

I wtedy przypomniał mi się wiersz Czesłwa Miłosza.
Niedawno czytałam go w Krasnogrudzie. 

Wiara 
Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy
Listek na wodzie albo kroplę rosy
I wie, że one są - bo są konieczne.
Choćby się oczy zamknęło, marzyło,
Na świecie będzie tylko to, co było,
A liść uniosą dalej wody rzeczne. 

Wiara jest także, jeżeli ktos zrani
Nogę kamieniem i wie, że kamienie
Są po to, żeby nogi nam raniły.
Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie,
I nasz, i kwiatów cień pada na ziemię:
Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły.

P.S. Będąc w Bieszczadach widziałam na stokach połonin nieba cień. 

środa, 10 sierpnia 2011

Miłoszowa kraina odczarowana?

W Krasnogrudzie bywałam w znacznym rozrzucie czasowym.
Za każdym razem zaskakiwała mnie, a wrażenia trzepotały się w głowie.
Długo. To znaczy, że nigdy nie pozostawała mi obojętna.
Tak było i tym razem, w sierpniowy czwartkowy wieczór.

Krasnogruda - Miłoszowa kraina już na zawsze odczarowana?

Kiedy kamienną ścieżką doszłam pod czerwony ganek, przypomniałam to miejsce sprzed dziesięciu laty. Wtedy to dworska aleja zarośnięta chwastami nie wskazywała zejścia nad wodę a okna zabite deskami świadczyły o braku jakichkolwiek lokatorów. Żal ściskał serce, że tak romantyczny zakątek niszczeje. Znając dzieje różnych zabytków powątpiewałam w dalszy los Krasnogrudy. Trudno było uwierzyć w szczęśliwy zbieg wielu okoliczności, które zmienią a zarazem otworzą dworskie wrota dla przyszłości.



Spacerując alejami, wspominałam kolejny pobyt w parku nad Hołnami, chyba minęły już trzy lata, kiedy właśnie tu prezentowany był nocny spektakl plenerowy "Dolina Issy". Było już zupełnie ciemno, staliśmy - my widzowie - pod bramą, ze światełkiem pojawiła się dama dworu, która wprowadziła nas w zaczarowny literacko park. To był czar i poetycki, i teatralny. Zaskakiwano nas scenografią, formą i miejscami, które nagle w ciemnościach rojaśniało się, aby ujrzeć kolejną scenę. Pamiętam, głos Miłosza, który mówił o rozpoznanych po latach drzewach, które zapewne czekały na powrót poety. Powrócił... Szczególnym momentem była ludowa pieśń, która dochodziła do nas znad jeziora. Staliśmy na wyniesieniu, dokoła zupełnie ciemno, dochodziła północ i ten wielogłos... a noc była przyjaźnie ciepła. Sztuka wciągnęła mnie w inny wymiar, od tamtej chwili nie widziałam nic równie kreatywnego, choć przyznam, że długo byłam pod wpływem poznańskiego teatru "Ósmego dnia".



Dziś, patrząc na konary drzew, parkowe zakamarki, nie umiem odtworzyć teatralnej magii "Doliny..."
Cóż, to była właśnie wtedy ta ulotna, zaczarowana miłoszowa kraina.
Wchodzę na ścieżkę poetów... Dotykam glinianych ksiąg z poetyckimi fragmentami...
Analizuję motto Oskara Miłosza widniejące na portyku...
Czekam na kolejny spektakl, tym razem w piwnicach dworu...
Czekam, ale już wiem, że i ten krasnogrudzki wieczór nie pozostanie mi obojętny.

wtorek, 9 sierpnia 2011

A co w Przytulisku słychać?

Letnie dni w myślach zostają, wilgocią trawy pachną,
czasem za ślimakiem podążąją, odrobinę wolności łakną,
rwane wiatrem na strychu się kryją, pod dachem siedzą nocą,
rozpalone słońcem w kłosach czekają, wiechy owsa złocą.

Letnie chwile jeszcze powrócą, smak cukini w słoiku zapuka,
szanowne zdrowie o kwiat lipy zapyta, pewnie czosnku poszuka,
melisa pod liściem słabości skryje, mięta swój zapach rozrzuci,
letnia myśl, ciepła chwila, cichy zmrok może i w snach powróci?
 
Free Flash TemplatesRiad In FezFree joomla templatesAgence Web MarocMusic Videos OnlineFree Website templateswww.seodesign.usFree Wordpress Themeswww.freethemes4all.comFree Blog TemplatesLast NewsFree CMS TemplatesFree CSS TemplatesSoccer Videos OnlineFree Wordpress ThemesFree CSS Templates Dreamweaver