sobota, 29 grudnia 2012

Wspominam, bo...?

Koniec roku zawsze wyzwala pewne podsumowania i wspomnienia.
Szukam wydarzeń, które w minionym roku zaskoczyły mnie.


Zadziwiło mnie Grodno i Białoruś.

Zapamiętam dzień, w którym zrealizowałam moje małe marzenie,


to drugi Dzień Anioła w moim Przytulisku.

Spełniło się również wielkie marzenie.


Wyprawa do wiecznego miasta i liczne spacery m.in. wokół Zamku Anioła.

Pojawił się kolejny, ciekawy rozdział, w moich myślach i działaniu,


to krasnale, równie magiczne jak anioły. A zatem rok 2013 ma być baśniowy!


P.S. O tym znajdziesz na blogu: maniowkowanowina.blogspot.com




wtorek, 25 grudnia 2012

Ile znaczeń ma?

Kapliczki na skrzyżowaniach, na rozstajach dróg, na obrzeżach wiosek, lasów, na cmentarzach, przy siedliskach, na drzewach, krzyżach, ileż mają form! A ile znaczeń?


Wiara wtopiona w wiejski, suwalski pejzaż od dziada pradziada,


wskaźnik wyboru dróg,


zatrzymane bezpieczeństwo i dobro, 


podziękowania, prośby, oddanie...,

inspiracje...,



twórczość...,  nasza...,  suwalska.

P.S. Kapliczki z suwalskich krajobrazów: 1. z Nowej Wsi, 2. z obrzeży Puszczy Augustowskiej, 3. z Przytuliska w Węgielni, 4. z Maćkowej Rudy, 5. z pracowni Jana Zaborowskiego, 6. ze straganu w Studzienicznej.

niedziela, 23 grudnia 2012

Może być wielobarwnie?

Blasku gwiazd, jasności aniołów,
zieloności świerka, srebrzystości szronu,
złocistości miodu, tęczowych marzeń,
bieli migdałów, wielobarwnych zdarzeń...


Kolorowych Świąt i Barwnego 2013 roku!

piątek, 14 grudnia 2012

Co robią w grudniu anioły?

Kilka dni temu przeczytałam wymowną opowieść. Ujęła mnie bardzo, bo dotyczyła aniołów i nas - ludzi i naszych....  może przyzwyczajeń.  Zresztą, opiszę fragment.
"Miałam sen, byłam w Raju, przez magiczną krainę oprowadzał mnie Anioł - przewodnik. Opowiadał, a ja podziwiałam cudowne królestwo. W pewnej chwili weszliśmy do pokoju, w którym pracowało tyiące aniołów. Dowiedziałam się, że wszyscy pochłonięci byli przyjmowaniem życzeń od ludzi. Przewodnik poprowadził mnie do drugiego pokoju, gdzie kolejna grupa aniołów spełniała życzenia i wysyłała je na ziemię. W pokoju ostatnim natomiast zastałam jednego, samotnego anioła, który siedział bezczynnie. Zapytałam swego przewodnika, czym zajmuje się ten anioł?
- Przyjmuje podziękowania.
(...)

                                          Suwalskie Przytulisko 

P.S. Może warto pomyśleć o podziękowaniach i wdzięczności, wszak święta tak blisko.


wtorek, 11 grudnia 2012

Jak zaskakuje Grodno?

Zaskoczenie 1. - To tak niedaleko od Suwałk, w zasięgu ok.120 km (zależy którędy)
Zaskoczenie 2. - Najłatwiej dojechać przez Litwę kierując się na Druskienniki
Zaskoczenie 3. - Mamy wizę, paszporty, ale na granicy trzeba "swoje" odstać


Zaskoczenie 4. - Wita nas rozległy Niemen, a na placu głównym - czołg



Zaskoczenie 5. - Odnowione, czyste ulice, o różnych nazwach



Zaskoczenie 6. - Zawieszony na skarpie zamek, świadek polskich dziejów


Zaskoczenie 7. - Cmentarz z polskim, patriotycznym, wymownym akcentem


Zaskoczenie 8. - Otwartość i radość ludzi, chętnie mówiących po polsku


Zaskoczenie 9. - Żaba przynosząca szczęście nie tylko finansowe (pocałowałam ją)



Zaskoczenie 10. - Gdzie się podziała strzała amora?




sobota, 8 grudnia 2012

Czy to jaćwieski przedświt?


Jest u nas wiele miejsc, które Jaćwież naznaczyła.
W wielu dolinach tętent koni na wieki się wpisał. 
Wiele wyniesień szczęk mieczy i oddech wojów pamięta.


W Osinkach nie tylko rzeka Kamionka rodu Jaćwieży osłaniać mogła.
Święte gaje o tym wiedzą. Lasy suwalskie o pradziejach szumią.
Na szwajcarskim wzgórzu  bóstwa liczne dusz dzielnych wojów strzegą.
Kamienie kurhanowe milczą, o pokój i ciszę wieczną dbając.



W niektórych tubylcach tej ziemi zapewne Sudowów krew płynie.
Werwę i zapał po Jaćwingach mając po ich śladach stąpam.
Szlakiem ich do dawnego podgrodzia, Węgielni podążam.
Zatem to nie koniec dziejów i historii jacwieskiej.


"Dzielny naród Jaćwingów, lecz światu nieznany,
Między Litwą lesistą a polskimi grody
Osiadł i wyorał skromne z lasów łany
Lub po błoniach wypasał mlekodajne krowy.
Nie znał sztuk, praw ni pisma. Obce tylko księgi
Brzmią potomnym świadectwem ich walk i potęgi."
                                  Franciszek Wężyk, rok 1829r.
P.S. Jaćwięgi są wśród nas!

piątek, 7 grudnia 2012

Co z Marychą?

Czarna Hańcza od lat wraz z Hańczą dominują na Suwalszczyźnie. Nazwy te trwale połączyły się z tą ziemią. Ta pierwsza zadziwia pięknem swego biegu, a druga niepodważalną głębią.
Rospuda niedawno wyłoniła się z cienia obu Hańcz za sprawą kontrowersyjnej obowodnicy, chociaż od wieków płynie szlakiem starej granicy wskazując sąsiedujące Mazury Garbate.
A co z Marychą?


Trzecia rzeka Suwalszczyzny, jakby nie pragnąc sławy czeka cierpliwie, z boku, czeka na przybysza, którego nie pozostawia obojętnym.


Tak było i ze mną. Od spływu minęło kilka miesięcy, a ja ciągle powracam we wspomnieniach do jej zieloności, do ptasiego koncertu, do zaskakujących meandrów, do obrzeży litewskich, do trudu, jaki musiałam pokonać przenosząc przez mokradła kajak, do przeszkód terenowych, których w pojedynkę nikt pokonać by nie zdołał.


Marycha jak kobieta, najlepsza matematyczka, odejmuje lat, dodaje urody, mnoży piękno i dzieli się swą tajemnicą.



W kolejne lato, spływaj ze mną, bo kolejny spływ, to kolejny cel. Trójstyk granic czeka! Marycha również.

wtorek, 4 września 2012

Czy wrześniowe niedziele będą dla nas?

Tak! W każdą wrześniową niedzielę zapraszam na warsztaty z lepienia, rzeźbienia i zdobienia.




Podążaj za aniołami do Węgielni 6, gm. Szypliszki, 7 km na północ za Suwałki 9.09, 16.09, 23.09 i 30.09 na godz. 15:00.

Zajęcia będą prowadzone przez pozytywnie nakręconych pasjonatów rękodzieła jednocześnie w trzech pracowniach, a zatem wybierz, w którym zakresie uwolnisz swój talent i przekonaj się, że nie tylko święci garnki lepią, że zaczarować można kawałek  drewna i że codzienne przedmioty mogą nabrać niepowtarzalnego uroku.
Lepić ręcznie lub na kole będzie ciocia Bogusia, strugać chce mistrz Jan, a zdobienie wszelakie pokaże Ala.

Warsztaty będą trwały ok. 3 - 4 godz.
Koszt to 40 zł od osoby, rodziny (min. 3 os.) to 30 zł od osoby za jeden warsztat. Materiały zapewniamy, każdy zabiera ze sobą swoje wyroby.

Obowiązują wcześniejsze zapisy drogą mailową: awalicja@gmail.com
lub telefoniczną: 502 027 227.

Do zobaczenia!

środa, 15 sierpnia 2012

Gdzie są dzikie Mazury?

W dawnych czasach siedząc na przypiecku słuchałam opowieści Stefana, często w zimowe wieczory lubił sąsiad gawędzić, a mówił wiele razy o wydarzeniach trudnych, często nie do końca dla mnie zrozumiałych. Pewne wspomnienia dotyczyły czasów wojny, były opowieści powojenne i te codzienne oczywiście. Wśród wielości tematów jeden dotyczył wyjazdów na szaber, na ziemie odzyskane. Te słowa niewiele dziecku mówiły, ale dotyczyły Mazur. 
Później z Mazurami spotkałam się w młodości, kiedy to byłam prawdziwą druhną na wiejskim weselu, drużbanci nie byli Mazurami, nie, ale wartko śpiewali przeróżne pieśni, pamiętając wielość zwrotek, oj, jak żywo brzmiała ta: "Hej z góry, z góry jadą Mazury, jedzie, jedzie mój Janeczek, wiezie, wiezie mi wianeczek... " - jakoś tak to leciało. 
Kolejne  odkrycia dotyczyły  Mazur Garbatych, a powodów było wiele, tajemnice Puszczy Rominckiej, mosty w Stańczykach, Piękna Góra w Gołdapi...
Ostatnio usłyszałam o Mazurach Dzikich, opowiadał o nich głos - kobiecy, siedziałam na prelekcji w oddali, nie widząc postaci, ale  po zapalczywości w głosie, wiedziałam, że osoba ta zna i kocha dzikość Mazur i pragnie je ocalić. Poznać bardzo tę przestrzeń chciałam, bo w wielu miejscach otarłam się również o opowieści "Biegnącego Wilka". Zawsze byłam pełna podziwu... Za czas pewien po drodze mi było nie tylko do Dubeninek, Gołdapi i Bań Mazurskich, ale także do Republiki Ściborskiej.

Oto zwiastun Ściborek, znak ostrzegawczy! Dla mnie był to znak informacyny, że legendą owiane bezkresy Morsztynów - są w pobliżu.

Niezwyczajność symboli, a poznałam ich wiele, wprowadziło mnie w inny wymiar. Takich miejsc jest naprawdę niewiele, takich, które mają swoisty klimat, charakter, zasady, takich, które wciągają wędrowca jak do bajki, w której chce się pozostać. Na długo.

Wielkim zaskoczeniem było  przekroczenie granicy republiki. Regulamin potraktowałam poważnie, mimo, że czytając go ogarnęła mnie radość oczekiwanych doznań.

Wiedząc co jest zakazane, a co wolno czynić, całkowicie oddałam się chwili. Co widziałam? Co słyszałam? Czego nauczyłam się? Co zapamiętałam? Co wzięłam ze sobą? To pozostaje we mnie. I jest tylko moje. A od tamtej chwili słowo pasja ma jeszcze głębszy sens.

P.S. Podążaj do dzikich Mazur i oswój je po swojemu. Naprawdę warto! I jeszcze jedno - ten sam głos kobiecy, równie zapalczywie, omawiał zakątki Republiki Ściborskiej, miło było poznać panią Morsztyn.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Czy Bór jest inny?

Mieszkajac tu - na Suwalszczyźnie wtopieni jesteśmy od dziada pradziada w jej wielokulturowość. Nie dziwi nas to - co dziwi innych. Codzienność nas styka z językiem litewskim, wystarczy zadzwonić do Puńska, z zapytaniem np. o wystawę Vajny, albo wejść do sejneńskiej bazyliki na Mszę Świętą Litwinów. Mijamy molennę starowierów w Suwałkach nie wytykając jej palcem, bo ten dom modlitw wrósł od wieku w klimat miasta, podobnie jak kościół ewangelicki. Chciałoby się rzec:  Suwalczanom to oczywista oczywistość. Wizytówką wielu kultur jest suwalski, stary cmentarz, okala jednym murem wiele nacji. Może być też wskaźnikiem słynnego kamedulskiego powiedzenia: memento mori - niezależnie od obywatelstwa i statusu społecznego. A w Sejnach? Biała synagoga i nieopodal Dom Litewski, wiele można przykładów mnożyć, dzieląc się doświadczeniami odwiecznej tolerancji. Ale?
Wielu "odkrywców" poszukuje inności, egzotyki i ...?
Przyroda i polodowcowy krajobraz daje ją w nadmiarze. Ale odkrywać też chcą "innych" ludzi?
Każdy suwalski przewodnik wspomina o staroobrzędowcach, o Wodziłkach, Gabowych Grądach i Borze. Nie tylko te wsie zamieszkiwane są przez starowierów, ale to długa historia. Należałoby cofnąć się w odległe czasy, kiedy to następuje reforma prawosławia. Ci, którzy nie przyjęli zmian, uciekają przed restrykcjami cara docierając na Suwalszczyznę, wtapiają się w nasz krajobraz i klimat, zachowując swoje zasady i strzegąc swojej wiary. Historia naszego regionu od trzech wieków jest również ich historią. Burze dziejowe nikogo nie ominęły, ani przybyłych ani tubylców. Mimio to ortodoksyjni strażnicy prawosławnej tradycji są wśród nas, podobnie jak Jaćwięgi czy Litwini. Sąsiedzi - po prostu.
A Bór? Augustowska wieś obok Gabowych Grądów spokojnie leży na skraju boru, droga prowadzi wzdłuż lasu, nanizując siedliska starowierskie niczym nieróżniące się od innych suwalskich wsi. Wiele domów drewnianych, zadbanych, nieliczne - opuszczone, widoczne są te z lat gierkowskich i te współczesne, w oczy rzucają się te remontowane i te działkowe, nowe zasiedlenia. Spokojnie tu i cicho, pachnie mchem, poziomkami i sianem. 
Korzystam z zaproszenia i przysiadam na ławkę na skraju wsi, podwórze i zabudowania skansenowe, na drewnianym płocie wystarczyłoby zawiesić kilka gliniaków, wysoka trawa i zioła wokół, nieopodal pasą się na łące stada krów. Rozmawiamy. Słucha bór i Bór. 
A co usłyszał? Augustowskie sosny o niejednej historii pamiętają. 

środa, 20 czerwca 2012

Czy Bug jest rajem?

To piękne zapytanie - przyznaj. I trafne wielce - jeśli jest się w Drohiczynie, mieście na południowym skraju województwa podlaskiego. Po drugiej stronie Bugu rozpościera się już Mazowsze.


Miasto z przebogatą historią i Górą Zamkową, z której rozciąga się panorama na meandry rzeki i miasto, doskonały punkt obserwacyjny. Dziś służy nam, a dawniej?


Stoję na Zamkowej Górze w Drohiczynie i wszelkie myśli podażają ku suwalskim wyniesieniom o tej samej nazwie, skrytych w Szurpiłach i Jeglińcu. Duch jaćwieski, duch przodka, syna puszczy, brata drzew jest blisko mnie. To tu do Bugu sięgały wyprawy Jaćwieży? Od Rominty (Puszczy Rominckiej) i Weyze (Wiżajny) po Narew i Bug? Czy ta kraina była rajem? A może nadal jest?

P.S. Jedna z ulic Drohiczyna to Aleja Jaćwieży. 


wtorek, 19 czerwca 2012

Co wydobyłam z cienia żubra?

A w Białowieży i całej okolicy białowieskiej niewątpliwie dominują żubry, w parku i rezerwacie - te żywe, w muzeum - te wypchane, na reklamie - te kolorowe, na parasolach - te piwne, w nazwach hoteli i barów - te w przeróżnych formach i zwrotach.
A ja pytanie konkretne stawiam - Jak mają wyjść z cienia żubra inne podlaskie atrakcje? Np.


Spotkane rzeźby drewniane


Proste ozdoby "dłubane"


Ukryte podwórka nienazwane

Chodniki ręcznie utkane...




poniedziałek, 18 czerwca 2012

Czym jest skit?

Przyznam, że zaskoczyło mnie to słowo, a usłyszałam go w kontekście narwiańskich atrakcji turystycznych. Teraz już wiem, bo byłam w Odrynkach i widziałam odosobniony zakątek na baganach, który może być inaczej nazwany pustelnią, bądź eremem. 


Do skitu Ojca Giby, prawosławnej oazy, idzie się długą kładką, pokonując bezpiecznie łąki i mokradła, które zajmują obszerne przestrzenie doliny narwiańskiej. Szkoda tylko, że pustelnika nie zastałałam.


Pomosty, bramy, cerkiew, kuchnia pielgrzyma, budynki socjalne - cały kompleks tworzy się od 2009 roku dzięki ofiarom wiernych i licznych sponsorów.


Erem  niewątpliwie jest ewenementem, ale przyznam, że widzę go z współczesnej perespektywy i nie potrzebuję tu żadnej dodatkowej filozofii, bo dzisiejsze czasy potrzebują również i takich zakątków. 


Ciekawa jestem, jak potoczą się losy skitu w Odrynkach? Czy odosobniona pustelnia będzie nadal odosobnieniem?





niedziela, 17 czerwca 2012

Jak otworzyć otwarte okiennice?

Otwierałam wrota Podlasia jakiś czas temu, na dobre zapoznałam się z Czarną Wsią Kościelną i Niemczynem, bo wielokrotnie tam wracałam.
Teraz ruszyłam z nieukrywaną ciekawością do  Krainy Otwartych Okiennic.



Do wsi Puchły dotarłam drogą wodną spływając górną Narwią. Nasyciłam się wielokolorowymi łąkami. Narew pełna meandrów dostojnie wspomaga kajakarzy swoją szerokością i nurtem, aby doprowadzić do miejsc niepowtarzalnych.


Dawne budownictwo, drewniane domy z duszą, z ciesielskimi detalami potrafią zachwycić! Och ten snycerski kunszt! Tu ocalone zostało to, co mogło być wyparte przez pustak, siding, eternit. A wszystko dzięki ludziom - pasjonatom, miłośnikom swoich małych ojczyzn. Wiem, czym jest patriotyzm lokalny.


Warto być w takich miejscach, warto spotkać ludzi "nawiedzonych" - pozytywnie.
Wieś Puchły, Solce, Trześcianka to nie tylko Kraina Otwartych Okiennic, ale również  Podlaski Szlak Bociani, który wije się także po naszej okolicy, aby od Białowieży dotrzeć do Stańczyk.

P.S. A  kto zna pobliskie, suwalskie Monkinie, augustowski Bór lub sejneńską Zelwę czy chałupę Klejmonta w Hańczy?
Taki szlak suwalskiej architektury drewnianej też byłby ciekawy!


niedziela, 3 czerwca 2012

Jak brzmi tykocińska symfonia?

Symfonia to utwór muzyczny na orkiestrę, trzy- lub czteroczęściowy, na który przez wieki wielu kompozytorów miało wpływ. Pierwsza część szybka, potem wolna, następnie taneczna i znowu szybka...
Z symfonią właśnie skojarzył mi się Tykocin, dlaczego?

Nad brzegiem Narwi najstarsza część Tykocina to zamek warowny, centrum osady to duży plac z pomnikiem Stefana Czarnieckiego otoczony parterową, ciekawą zabudową, obok wyodrębnia się plac kościelny ze świątynią otwartą na miasto, a część żydowska wyłania się w okolicy synagogi.




Na Tykocin, (podobnie jak na symfonię) miało wpływ wiele znaczących postaci, od Zygmunta Augusta, Stefana Czarnieckiego po Izabelę Branicką. Dolina biebrzańska, Narew, stary układ urbanistyczny, odnowiony rynek, to wszystko czyni, że tykocińska symfonia brzmi niepowtarzalnie. A jaka będzie w twojej wyobraźni?
To zależy tylko od ciebie.


piątek, 1 czerwca 2012

Jak długo jechałam do Kiermus?

Skrawek dziennika włóczykijki
Wielokrotnie słuchałam ciekawych opowieści o nietypowym miejscu w pobliżu Białegostoku. Wielokrotnie jechałam do Kiermus palcem po mapie Suwalszyzny, a potem Podlasia. Wielokrotnie tam byłam wirtualnie wchodząc na stronę kiermusiańskiej oferty. Wielokrotnie zaznaczalam w kalendarzu pierwsze niedziele miesiąca wiedząc o giełdzie staroci w Kiermusach. Minęło kilka lat i stało się. Byłam.
Ale czasem tak jest, że nasze wyobrażenia rozmijają się z rzeczywistością. Ponoć częstego rozczarowania doznają Japończycy przybywający do Paryża, co kończy się terapią u psychologa, a stan chorych został nazwany "paryskim syndromem", wszystko to skutek nie spełnionych nastawień, tzw. doznanie szoku rozczarowania.

U mnie tak źle nie było ani po pobycie w Paryżu, ani w Kiermusach, jednak wiem, że czasem warto odbyć wyprawę spontaniczną, bez większych oczekiwań, aby zostawić  miejsce na zaskoczenia i niespodzianki.
Giełda staroci w Kiermusach ma niesamowity zakres, bo można kupić tam dosłownie wszystko od jajek począwszy na roślinach ozdobnych skończywszy. Towarów mnogość, ludzi wędrujących i kupujących również. To wszystko ma rzeczywiście wymiar jarmarku rozciągającego się na leśnych polanach, ale w tym handlowym chaosie nie odkryłam szlacheckiego ducha "rzeczpospolitej kiermusiańskiej".
I naprawdę tego mi żal!
No cóż, trzeba będzie pojechać raz jeszcze, w przypadkowym terminie, bo wierzę, że miejsce to, mimo wszystko, ma swój klimat.
A zatem ostoja żubrami i tradycją szlachecką zapewne zachwyci innym razem.

czwartek, 31 maja 2012

Czy pięknie na Pięknej?

Może szukasz pomysłu na... romantyczne spotkanie?
Może pragniesz zagubić się gdzieś, aby potem odnaleźć?
Może chcesz pobyć w raju będąc na Ziemi?

Skrawek dziennika włóczykijki
Województwo warmińsko-mazurskie, Mazury Garbate, Kraina Łowców Przygód, Gołdap - miasto uzdrowiskowe, Góra Piękna, czyli Gołdapska, a może Jaćwieska?
Szczyt góry osiągnąć można kolejką linowo-krzesełkową, ale ja weszłam pieszo - bez wysiłku, to tylko 271m n.p.m. To niżej o ponad 20 m od suwalskiego bieguna zimna. Asfaltowa, serpentynowa ścieżka powoli po garbie wprowadza na rozłożysty masyw z mocno ściętym wierzchołkiem. Obok Góra Zamkowa, całość sugerować  może byłe jaćwieskie grodzisko. 
Aby uprzyjemnić swą  wyprawę, warto wejść do restauracji, która jest zwieńczeniem wyniesienia.
Na samym wierzchołku Pięknej Góry, panoramy wszelkie mogą być oglądane w obrotowej kawiarni. W ciągu 45 minut, pijąc kawę i gaworząc o ósmym, bądź dziewiątym cudzie świata, obrócimy się dokoła podziwiając gołdapskie przestrzenie, mazurskie lasy i jeziora, Wzgórza Szeskie, Puszczę Romincką i jej bezkres po stronie Obwodu Kaliningradzkiego także.
Rominta - tajemna od wieków puszcza, po której błądzi nie tylko Błędzianka, ale być może dusza córki rycerza, która wraz z ojcem mieszkała w zamku na Pięknej Górze. Dawno to było, aże rycerz nie wykazywał się dobroczynnością to i dłużej wspominać go nie będę. Ale córka? Tej może jakiś śmiałek i dzisiaj przyjść z pomocą, trzeba tylko wypatrzeć ulotną białą postać snującą się po gołdapskiej krainie. Drogi pojaćwieski młodzianie, chwyć zatem piękność w swe ramiona i wyrwij ją z dawnej klątwy, ale za nim uwolnienie nadejdzie nie wolno Ci, ani razu obejrzeć się do tyłu - nawet gdyby sam Archanioł nawoływał. Ale czy w dzisiejszych czasach znaleźć można rycerza na białym koniu?
Kto szuka - ten znajdzie!

Na Pięknej Górze byłam, pod wrażeniem pozostaję i w poszukiwaniach trwam.

P.S. Och, Gołdap czy lepiej Gołdapa. Nie wiem dlaczego mówi się ta Gołdap?
Pewnie Gołdap też jest kobietą. I jeszcze jedno - tu warto być z kimś.

środa, 30 maja 2012

Co z biegunem sera?

Majowy czwartek i słońce, złote mniszki dokoła i ja
Złoto na niebie i ziemi, żółcienie na błękicie i zieleni, i ja
Niby zwyczajność, niby codzienność chwili - a w niej ja, i...


W słuchawce dźwięczny głos, energię pozytywną czuję i słyszę:
- A Ziemia okrągła jest!!!
Śmiech! Radość! Krótkie zdania, a ile informacji! Sukces!
Już wiem, wioska tematyczna "Biegun zimna i sera" zajęła drugie miejsce w ogólnopolskim konkusie "Sposób na sukces". Nagrody wręcza 28 czerwca 2012r. prezydent B. Komorowski. Przekroczymy pałacowe progi. W Stowarzyszeniu "Macierzanka" w Wiżajnach ogólna euforia. 
Seromaniacy z bieguna zimna mają wiele osiągnięć, ale wioska tematyczna to nasze wspólne dziecko, które narodziło się w 2009 roku. Młode to przedsięwzięcie, ale od początku zaistnienia skazane było na sukces. Dlaczego? W tej bajce spowitej fantastycznym programem nie ma nic sztucznego, ani fałszywego, łączy ona odwieczny biegun zimna z tradycyjnym wyrobem serów i z naturalnie wyniesionym terenem polodowcowym położonym  blisko nieba, łączy ludzi, którzy czują nie tylko serowego bleusa.
A wierzaj mi, ludzie tu wielkie serca mają. A tych, którzy niosą hasło, że Ziemia okrągła jest - doceniam i uwielbiam. Tu w Wiżajnach o kulistości naszej planety warto przypominać, aby we wszystkie kierunki świata rowelskie wiatry rozwiewały optymistyczne wieści. Niejeden tu dawniej mówił o zwiniętym asfalcie, o zawracaniu wron, czy diable, który mówi dobranoc. A stało się inaczej, bo kiedy ma się swój sposób na sukces to kraina nie tylko macierzanką, mlekiem, ale i szczęśliwością omotana jest.
-To początek świata - często mówię, stojąc nad jeziorem Dunajewo, na skraju wsi Stankuny - to mój biegun, który odkryłam dzięki...
wielu zbiegom okoliczności...
A może dlatego, że "dopóki Ziemia kręci się, dopóki jest tak, czy siak...", Pan ofiarował nam to, czego w duszy było brak?


P.S. O wiosce tematycznej "Biegun zimna i sera" znajdziesz więcej na stronie Stowarzyszenia "Macierzanka" oraz w moich postach, wystarczy kliknąć etykiety: sery lub Wiżajny.







poniedziałek, 9 kwietnia 2012

A w Wielki Piątek?

Serca dzwonów zastygły
Klekot kołatek oznajmia Dzień Męki
Golgota, to inaczej Kalwaria


Na Suwalszczyźnie zachował się bardzo stary zwyczaj trzymania straży przy Pańskim Grobie. Przez wiele godzin dziennych i dwie noce trwa nieprzerwane czuwanie. Zmiana warty to szczególnie wzniosły moment. W większości kościołów niezastąpieni są ministraci i harcerze. W niektórych miejscowościach strażnikami są młodzieńcy, którzy mają oryginalne stroje. Często są to strażacy, którzy bardzo uroczyście wyglądają w swoich strojach galowych. Tak jest nie tylko w Puńsku. W Krasnopolu strażnikom sporządzono lśniącą zbroję z puszek. Warta przy Grobie Pańskim nawiązuje do wart żołnierzy rzymskich, którzy pilnowali grobu Chrystusa i byli świadkami Jego zmartwychwstania.
Grób Pański w kościołach często miał, i ma do dzisiaj, dodatkowe przesłanie. Aranżacja, oprócz tradycyjnej, zawiera współczesną symbolikę, która ukazuje czym jest zwycięstwo życia nad śmiercią we wspólczesnym świecie. W większych miastach od dawna jest zwyczaj "chodzenia po grobach", czyli odwiedzania wielu kościołów w czasie świątecznych spacerów i modlitw już przy pustych grobach.



czwartek, 5 kwietnia 2012

A jak to Wielkanocą bywało?


Z Wielkanocą są związane różne obrzędy. Niektóre powoli zanikały, inne pozostały, chociaż z upływem czasu zmieniały swoją formę, o niektórych opowiedział mój tata oraz moi starsi sąsiedzi, którzy pamiętają z dzieciństwa wielkanocne kolędowanie i nie tylko.

Wielkanocne kolędowanie z Allelują na ustach,
zwane nieraz „po allelui”, albo „po wykupku” wielu mieszkańców Suwalszczyzny pamięta. Grupy chłopców młodszych, bądź kawalerów chodziły od domu do domu. Każda grupa miała swój repertuar, który był prezentowany pod oknem domu. Młodzieńcy mówili przygotowane oracje, często przekazywane z pokolenia na pokolenie, radośnie, rytmicznie je wykrzykując. Oprócz wierszowanych oracji były pytania do gospodarzy, powinszowania i podziękowania. „Allelujnicy” często śpiewali religijną pieśń wielkanocną pt. „Wesoły nam dziś dzień nastał”, co było nie lada wyczynem, bo należało wykazać się znajomością wielu zwrotek. Wielkanocni kolędnicy nie przebierali się, mieli ze sobą koszyk na zbieranie datków. Za wygłoszone oracje i życzenia dostawali pisanki, kraszanki, ciasta, cukierki, czasem pieniądze. A oto fragment oracji pochodzący z Suwalszczyzny, którą z łatwością recytuje 85-letni dziadek Antoś:
Oto po płaczu i po żałobie Wielki Jezus spoczywa w grobie, oto dziś dzień zacny, oto dziś dzień wielkanocny, wstał Pan Chrystus Wszechmocny, z grobu ciemnego dla zbawienia naszego! Jak król króluje, tak ja dziś państwu powinszuje, dnia dzisiejszego, żebyście doczekali roku drugiego…”
Na „alleujników” czekały dzieci już od śniadania wielkanocnego, była to wielka, radosna atrakcja, czasem kolędnikom towarzyszył akordeonista, co było dodatkowym urozmaiceniem. Oczekiwały również panny, którym były recytowane specjalne, zalotne oracje:
Jest tu panna – już dorosła, żeby za rok za mąż poszła, męża dobrego żeby dostała, a nam dziś dobry wykup dała. Ja też lubię panienki do wzięcia, może będę waszym zięciem”. Czasem grup kolędujących było wiele i gospodarzom brakowało „datków”, wtedy zapytany gospodarz przez prowadyra, czy mogą alleluję zaśpiewać, odpowiadał – nie. W zamian wygłaszane były mało radosne oracje: „A u was na podwórzu klocy, nie doczekajcie drugiej Wielkanocy”. Ale takie sytuacje nie występowały często.


Kolędowanie z barankiem lub kogucikiem (zwyczaj spoza ziemi suwalskiej) – to radosne chodzenie po wsi w Lany Poniedziałek, po południu, kiedy to już ustawał czas oblewania się wodą. Chłopcy przebierali się za ułanów i chodzili od domu do domu z wózkiem, na którym stał baranek z drewna. Czasem zamiast baranka przebierańcy nosili kogutka zrobionego z piór, gliny lub ciasta. Były śpiewane odpowiednie, tradycyjne piosenki, za co otrzymywano jajka i słodycze. Odtworzone fragmenty piosenek są różnorodne, np. „Niesiemy tu kogucika, dajcie jajek do koszyka…”, „Lato idzie, zima schodzi, oj nasz kogutek boso chodzi. A złóżcie się po grosowi, kupcie buciny kogutkowi…”, „A dajcie nam co macie dać, bo nam tu zimno stać…”.

Na drugi dzień Świąt dzieci chodziły w odwiedziny do swoich rodziców chrzestnych z tzw. wykupem. Brały kawałek bułki drożdżowej, kilka pisanek i z tym zawiniątkiem szły np. do matki chrzestnej, która w zamian dawała dwa albo i trzy razy tyle pięknie zdobionych jajek, słodyczy i dodatkowo jeszcze jakiś prezent, często były to ubrania albo pieniądze. Dziecko odpowiednio było goszczone, aby wróciło do domu szczęśliwe. Do maluchów chrzestni sami przyjeżdżali obdarowując swoich chrześniaków  podarkami i życzliwością.

Piękne to były czasy! Piękne tradycje!

środa, 4 kwietnia 2012

Co wiosną u ślimaków słychać?

Suwalskie "ślimaki" zimą miały się dobrze,
w różnych zakątkach i miejscach bywały,
a teraz, na wiosnę wypełzły na dobre!

Czy wiesz?
Wtorek jest ich ulubionym dniem! Kwietniowy, przedświąteczny, ślimaczy wypad udowodnił, że na pewno oprócz wtorków uwielbiają słowo slow. Tych słów zebrałoby się zapewne więcej np. smak, smaczna lub niebywałe... W nazwach brzmią one szczególnie: Ulica Smacza, Dawcy Smaku, Niebywałe Suwałki. Każdy "ślimak" podąża za tymi hasłami. Dokąd? Czasem azymut jest wskazany. Dlaczego? Slowfoodowicze to wiedzą. 

I ja to wiem!
Dlatego w tempie slow danie sporządziwszy, zachowując podobny rytm, słuchając "Czesława śpiewającego Miłosza" udałam się do Kaletnika.


Co za powitanie!
W Bajkowym Ogrodzie wiosna przyszła! Krasnalom z bród skapała już woda z rozmarzniętych soplów, wyszły ze swojej groty na dobre, bo zimowej wilgoci pewnie miały już dosyć. Kichać mocno zaczęły, a że nosy mają ogromniaste, to i całą Doliną Wiatrołuży zatrzęsło i wszyscy dokoła zrozumieli, że jak grzmi, to zima kark skręciła i wiośnie czas królować. A wiosnę można  było dojrzeć w babcinym oródku, do którego zaglądał już Czerwony Kapturek i przy alei, której niezmiennie Baba Jaga strzeże. Ale Sowa do dworu zapraszała.

A tu!
Wielkanocny stół zdominowały słodkości, mimo przeróżnych dań, pośród wielu smakołyków dominował kolisty mazurek z baziowym obrazkiem. Ten ktoś, kto tak precyzyjnie go "wycukrował", jest nie tylko dawcą smaku, ale i estetyki - pomyślałam. Gratulowałam autorce Joli serdecznie, bo kiedy odkryłam walory smakowe mazurkowego ciasta na tłuszczu z gęsi przygotowanego i pomarańczowo-cytrynowego nadzienia oblanego karmelem, to wiedziałam, że ten kunszt kulinarny wyższą półkę zajmuje. Ten niebywały smak zatrzymałam! Czy dam radę go odtworzyć? Wiem, że próbować warto! Ale póki co, ruszam (oczywiście slow) do zweryfikowania zdobytego przepisu na brokuły w cieście naleśnikowym.



Co wzięłam jeszcze?
Zapach podgrzanego wosku przypominający dzieciństwo, barwy pisanek sporządzonych przez Waldemara Kiersnowskiego spod Bakałarzewa (przywraca to wiarę w męski ród!).
Mam ze sobą również pozytywną energię Ogrodu Bajek i slowfoodowiczów, którzy bez względu na wiek tworzą niebywałą, ślimakową społeczność, która niesie wiele dobra, w wolnym tempie, ale skutecznie.


P.S. W swoim życiu preferuję metodę małych kroków. Uwierz, prowadzi do celu!
 
Free Flash TemplatesRiad In FezFree joomla templatesAgence Web MarocMusic Videos OnlineFree Website templateswww.seodesign.usFree Wordpress Themeswww.freethemes4all.comFree Blog TemplatesLast NewsFree CMS TemplatesFree CSS TemplatesSoccer Videos OnlineFree Wordpress ThemesFree CSS Templates Dreamweaver