Wielokrotnie słuchałam ciekawych opowieści o nietypowym miejscu w pobliżu Białegostoku. Wielokrotnie jechałam do Kiermus palcem po mapie Suwalszyzny, a potem Podlasia. Wielokrotnie tam byłam wirtualnie wchodząc na stronę kiermusiańskiej oferty. Wielokrotnie zaznaczalam w kalendarzu pierwsze niedziele miesiąca wiedząc o giełdzie staroci w Kiermusach. Minęło kilka lat i stało się. Byłam.
Ale czasem tak jest, że nasze wyobrażenia rozmijają się z rzeczywistością. Ponoć częstego rozczarowania doznają Japończycy przybywający do Paryża, co kończy się terapią u psychologa, a stan chorych został nazwany "paryskim syndromem", wszystko to skutek nie spełnionych nastawień, tzw. doznanie szoku rozczarowania.
U mnie tak źle nie było ani po pobycie w Paryżu, ani w Kiermusach, jednak wiem, że czasem warto odbyć wyprawę spontaniczną, bez większych oczekiwań, aby zostawić miejsce na zaskoczenia i niespodzianki.
Giełda staroci w Kiermusach ma niesamowity zakres, bo można kupić tam dosłownie wszystko od jajek począwszy na roślinach ozdobnych skończywszy. Towarów mnogość, ludzi wędrujących i kupujących również. To wszystko ma rzeczywiście wymiar jarmarku rozciągającego się na leśnych polanach, ale w tym handlowym chaosie nie odkryłam szlacheckiego ducha "rzeczpospolitej kiermusiańskiej".
I naprawdę tego mi żal!
No cóż, trzeba będzie pojechać raz jeszcze, w przypadkowym terminie, bo wierzę, że miejsce to, mimo wszystko, ma swój klimat.
A zatem ostoja żubrami i tradycją szlachecką zapewne zachwyci innym razem.
Ale czasem tak jest, że nasze wyobrażenia rozmijają się z rzeczywistością. Ponoć częstego rozczarowania doznają Japończycy przybywający do Paryża, co kończy się terapią u psychologa, a stan chorych został nazwany "paryskim syndromem", wszystko to skutek nie spełnionych nastawień, tzw. doznanie szoku rozczarowania.
U mnie tak źle nie było ani po pobycie w Paryżu, ani w Kiermusach, jednak wiem, że czasem warto odbyć wyprawę spontaniczną, bez większych oczekiwań, aby zostawić miejsce na zaskoczenia i niespodzianki.
Giełda staroci w Kiermusach ma niesamowity zakres, bo można kupić tam dosłownie wszystko od jajek począwszy na roślinach ozdobnych skończywszy. Towarów mnogość, ludzi wędrujących i kupujących również. To wszystko ma rzeczywiście wymiar jarmarku rozciągającego się na leśnych polanach, ale w tym handlowym chaosie nie odkryłam szlacheckiego ducha "rzeczpospolitej kiermusiańskiej".
I naprawdę tego mi żal!
No cóż, trzeba będzie pojechać raz jeszcze, w przypadkowym terminie, bo wierzę, że miejsce to, mimo wszystko, ma swój klimat.
A zatem ostoja żubrami i tradycją szlachecką zapewne zachwyci innym razem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz