Później z Mazurami spotkałam się w młodości, kiedy to byłam prawdziwą druhną na wiejskim weselu, drużbanci nie byli Mazurami, nie, ale wartko śpiewali przeróżne pieśni, pamiętając wielość zwrotek, oj, jak żywo brzmiała ta: "Hej z góry, z góry jadą Mazury, jedzie, jedzie mój Janeczek, wiezie, wiezie mi wianeczek... " - jakoś tak to leciało.
Kolejne odkrycia dotyczyły Mazur Garbatych, a powodów było wiele, tajemnice Puszczy Rominckiej, mosty w Stańczykach, Piękna Góra w Gołdapi...
Ostatnio usłyszałam o Mazurach Dzikich, opowiadał o nich głos - kobiecy, siedziałam na prelekcji w oddali, nie widząc postaci, ale po zapalczywości w głosie, wiedziałam, że osoba ta zna i kocha dzikość Mazur i pragnie je ocalić. Poznać bardzo tę przestrzeń chciałam, bo w wielu miejscach otarłam się również o opowieści "Biegnącego Wilka". Zawsze byłam pełna podziwu... Za czas pewien po drodze mi było nie tylko do Dubeninek, Gołdapi i Bań Mazurskich, ale także do Republiki Ściborskiej.
Oto zwiastun Ściborek, znak ostrzegawczy! Dla mnie był to znak informacyny, że legendą owiane bezkresy Morsztynów - są w pobliżu.
Niezwyczajność symboli, a poznałam ich wiele, wprowadziło mnie w inny wymiar. Takich miejsc jest naprawdę niewiele, takich, które mają swoisty klimat, charakter, zasady, takich, które wciągają wędrowca jak do bajki, w której chce się pozostać. Na długo.
Wielkim zaskoczeniem było przekroczenie granicy republiki. Regulamin potraktowałam poważnie, mimo, że czytając go ogarnęła mnie radość oczekiwanych doznań.
Wiedząc co jest zakazane, a co wolno czynić, całkowicie oddałam się chwili. Co widziałam? Co słyszałam? Czego nauczyłam się? Co zapamiętałam? Co wzięłam ze sobą? To pozostaje we mnie. I jest tylko moje. A od tamtej chwili słowo pasja ma jeszcze głębszy sens.
P.S. Podążaj do dzikich Mazur i oswój je po swojemu. Naprawdę warto! I jeszcze jedno - ten sam głos kobiecy, równie zapalczywie, omawiał zakątki Republiki Ściborskiej, miło było poznać panią Morsztyn.
Oto zwiastun Ściborek, znak ostrzegawczy! Dla mnie był to znak informacyny, że legendą owiane bezkresy Morsztynów - są w pobliżu.
Niezwyczajność symboli, a poznałam ich wiele, wprowadziło mnie w inny wymiar. Takich miejsc jest naprawdę niewiele, takich, które mają swoisty klimat, charakter, zasady, takich, które wciągają wędrowca jak do bajki, w której chce się pozostać. Na długo.
Wielkim zaskoczeniem było przekroczenie granicy republiki. Regulamin potraktowałam poważnie, mimo, że czytając go ogarnęła mnie radość oczekiwanych doznań.
Wiedząc co jest zakazane, a co wolno czynić, całkowicie oddałam się chwili. Co widziałam? Co słyszałam? Czego nauczyłam się? Co zapamiętałam? Co wzięłam ze sobą? To pozostaje we mnie. I jest tylko moje. A od tamtej chwili słowo pasja ma jeszcze głębszy sens.
P.S. Podążaj do dzikich Mazur i oswój je po swojemu. Naprawdę warto! I jeszcze jedno - ten sam głos kobiecy, równie zapalczywie, omawiał zakątki Republiki Ściborskiej, miło było poznać panią Morsztyn.