niedziela, 30 listopada 2014

Kiedy aniołów czas?

Wiele osób czas aniołów kojarzy tylko z Bożym Narodzeniem.
To nic bardziej mylego - według mnie.
W moim Przytulisku anioł jest motywem przewodnim cały rok.
Te na ścianie to kretywne poczynania Olgi, to anioły z polana!


Do Anioła kreatywności

Wolne półkule od schematów strzeż
Wyzwalaj często błogostan duszy
W talentu odrobinę wierz
Ciesz się, gdy dzieło kogoś wzruszy

Pomóż, proszę, zaistnieć harmonii
Ukaż ład i chaos wszechświata
Daj wolność  twórczej synchronii
I pokaż jak serce z duszą się brata 

Pozwól inspiracjom  poczytać ciszę
A myśli na łąkach wyobraźni popaś ...
                                               awalicja



PS. To pierwsze, adwentowe przywołanie ANIOŁA




piątek, 28 listopada 2014

Chlebek anielski?

"... Zanosi się na mróz ...
pytasz mnie, co słychać,
dziękuję - u mnie maj,
melancholii śladu brak ..."
Tak kilka dni temu w Suwałkach śpiewał Łukasz Zagrobelny.
I słowa piosenki spełniły się.
Za oknem przyszedł mróz, zadomawia się u nas na dobre, a w duszy maj? U mnie czas aniołów trwa, teraz to czas szycia i ciąg dalszy poszukiwania smaków. Doskonalę swój przepis na anielski chlebek. Ma być on zdrowy, smaczny i łatwy do wykonania. Dziś po raz kolejny podjęłam próbę. Jest dobrze. Mogę już do swego produktu podejść slowfoodowo.
Jak to robię?
Ziarna słonecznika, siemienia lnianego, płatki owsiane, mąkę żytnią i kukurydzianą oraz sól mieszam, to są produkty suche,  łączę je ze sobą. Dodaję ok. pół szklanki oleju i rozpuszczone w ciepłym, słodkim mleku drożdże. Zagniatam i osuszam ciasto mąką pszenną, tak, aby porcja odstawała od miski i rąk.  Proporcje stosuję na tzw. oko, bo nie ma potrzeby odważania czy odmierzania. Chlebki zawsze wychodzą, a różnice w smaku są nawet wskazane. 
Następnie formuję małe chlebki i pozostawiam na kilkanaście minut w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Piekę ok. pół godz. w temperaturze 200 stopni.

Smakują wyśmienicie z suwalskim miodem i malinami. Polecam.
Czasu wykonania ani kalorii nie liczę, lubię kratywność w kuchni.

czwartek, 27 listopada 2014

Jak ważny jest drugi krok?


Oto drugie moje wejście na tkactwo!
Sabinka przywiozła na zajęcia piękny warkocz lnianych nici. Zrobiła je na kołowrotku korzystając jeszcze z lnu swojej mamy.


Nici są już tak związane, że rozplatając można je nałożyć na nicielnice. Do tego potrzebne są nie tylko umiejętności, ale i  snowadło. Jestem jeszcze przed tą lekcją. W trakcie drugich zajęć mamy na dużych krosnach założyć osnowę potrzebną do wytkania chodnika.  


Zaczynamy! Montujemy rejtkę i na nawój zakręcamy przygotowane nici.
Rejtka, przypomina drewniane grabie, jest  niezbędna przy wstępnym podziale nitek. Po osnowaniu krosien przyrząd ów można zdemontować.
Nicielnica ma bardzo wiele nitek pionowych z zawiązanymi oczkami. Każda nić osnowy musi przechodzić (na przemian) przez oczka dwu nicielnic. Z Elą wprowadziłyśmy 160 nitek. To ma dać szerokość chodnika.


Potem wszystkie nitki przełożyłyśmy przez płochę. Do tego potrzebny był "piesek", to takie drewniane szydełko. 


Zamocowane czerwone płótno i drugi nawój pozwala napiąć całą pajęczynę osnowy. Jesteśmy z Elą  dumne z siebie. Osnowanie zajęło nam ponad cztery godziny. Okazało się, że w tym trudzie jest jakaś magia. Czuję, że uczestniczę w czymś niepowtarzalnym, dotykam "fachu", który bez nawiedzonych kontynuatorów może zaniknąć.


Dodatkowo Sabinka pokazała nam swój sejpak, który uchodzi za wzorcowy, tradycyjny, suwalski kilim. Ma niepowtarzalne kolory, uzyskane w trakcie farbowania nici.


To  kolejne dzieło suwalskiej tkaczki, dywan dwuosnowowy, brawo, pozostaję pod wielkim wrażeniem!
Drugie zajęcia tkackie zakończone. Kolejne osnowanie zaliczone!
Zaczynam rozumieć, czego jeszcze nie wiem. Ale jestem na dobrej drodze!


sobota, 22 listopada 2014

Na co polano?

Byłam na spotkaniu z gwarą, suwalską oczywiście! Gatka pana Bacewicza ożywiła we mnie wiele wspomnień... Jan, oprócz zawiłych losów i historii gwary na Suwalszczyźnie, zna wiele dowcipów. Kiepkarz ci jon, zmaniony chiba! Moze i wy popękata ze śmiechu, posłuchajta.

"W chtornoście nidziele Kazień sieskarzuł do kompla, ze jek podpiwsy przyjdzie, a na polanach śpi, to potem chrzybietny gnat jemu straśnie boli.
- To nie śpij na polanach - redzi kompel
- Ale w sopie nic lepsego ni ma.

I ja właśnie w kwestii tych polan z szopy. Przydały mi się one do przestrzennych konstrukcji (chłopa ganiać nie muszę). Chodził mi po głowie ten pomysł od dawna, ale kiedy nadeszła wena, to z polan udało mi się złożyć wiele niepowtarzalnych aniołów. Siekierka, młotek, gwoździe, papier ścierny... Czasem wkrętarka, czasem wyżynarka. Ale przede wszystkim wyobraźnia w trakcie patrzenia na polano w sopie
 Ot, zamaniłosie, a skiela ta janielska miłość u mnie siewzieła? Znaroku latoś wam o tym nie bede pisać. A tera patrzajta.


piątek, 21 listopada 2014

Kim jest suwalanka?

Suwalanka - to gwarowe określenie suwalczanki - tak twierdzi znawca mowy naszych prapradziadów - Jan Bacewicz. A ja Mu wierzę. Zatem ja jestem suwalanką!  Cieszę się, że to określenie odkryłam. Bardzo pasuje mi to słowo, bo Suwalszczyznę uwielbiam,  mogę ją codziennie smarować na śniadanie, a dodatkowo całe dziedzictwo mojej krainy jest moim dobrem nieprzebranym. Gwara, tradycja, rękodzieło - może to geny, może mleko matki... e, tam, jako suwalanka mam to w sobie :) 
- Chiba ty babo zmaniona, jekości bez tołku gadas - tak pewnie by określił moje rozważania pan Janek.
- Bez tołku powiadas? E tam, to marmolić  siła nie bede, ja tam nie kocie niedotknięcie, ani rozdziawa jeka, a baba herszt, zywiuszcza! A co mnie zamaniłosie? Posłuchajta.

Poszłam na zajęcia z tkactwa, oto mój pierwszy krok, czyli moje wejście!


Cel słuszny - myślę, bo mam od kilku lat zabytkowy warsztat tkacki. Otrzymałam go od zupełnie nieznajomych ludzi, letników z Tobołowa. Zbiezny buł. Była właścicielka pragnęła, aby komuś posłużył jeszcze. I tak jest. Z elementów otrzymanych złożyliśmy krosna. Są ważnym rekwizytem w moim Przytulisku. Ale to tylko rekwizyt. Aby go ożywić,  trzeba poznać wiele tajników tkactwa. A do celu droga chyba daleka.


Lekcja pierwsza: Osnowanie


Lekcja druga: Osnowanie


Lekcja trzecia: Osnowanie


Tak to nie żarty! Kto roztołkuje co i jek! Całe szczęscie jest pani Sabina. Bez niej na Suwalszczyźnie tkactwo zapewnie by umarło. Niewiele osób umie oporządzić krosna. To wielka sztuka. Teraz mam już świadomość, że mój warsztat nie posiada wszystkich detali, muszę je skompletować. Podstawa, to dobre: nicielnice, płochy, podnóżki. A i snowadło potrzebne. Przyznam - zwątpiłam (:

Lekcja czwarta: Czółenko i wątek


Podsumowanie pierwszych zajęć z tkactwa: radość z pracy zespołowej przeplatana z niepokojem - jak dojść do poziomu mistrzyni?


P.S. Zajęcia zorganizowała Helenka Kozłowska w SOK, a tkactwa uczyła Sabina Knoch. Też suwalanka?

czwartek, 20 listopada 2014

Droga donikąd?

To pytanie logistyczne czy egzystencjalne?  Wszelakie.
W życiu zazwyczaj pragniemy, aby wędrowanie nasze miało sens. Bywa różnie. Bo są drogi donikąd. I ja na takie trafiłam. W realu i na mapie znalazłam dziwne połączenia, a czasem właściwie ich brak.
 Fot. Jezioro Mamry i okolice


Na terenie województwa warmińsko-mazurskiego odkryłam szlak, który w pierwszej fazie planowania miał ambitny cel połączenia mazurskich jezior z Bałtykiem, ale historia dopisała inny scenariusz. Obecnie jest to droga donikąd. 


Poznałam trzy miejsca na szlaku wodnym  Kanału Mazurskiego, śluzę w Leśniewie Górnym, Leśniewie Dolnym i w Piaskach. To przeogromne inwestycje, pokazujace śmiałą, niemiecką myśl techniczną, porównywalną  do wiaduktów w Staczyńkach i Kiepojciach, spójną nawet z siedzibą Hitlera w Gierłoży czy schronami w Mamerkach. Fot. Śluza w Leśniewie Górnym
 

Śluzy mazurskie są tak kolosalne, że te nasze, augustowskie nazwać można sentymentalnymi. Kanał Augustowski w całości może kojarzyć się z relaksem i wypoczynkiem. W mazurskich inwestycjach zawsze w tle pojawiają się pruskie, militarne cele. Fot. Śluza Piaski


Długość drogi wodnej wykorzystującej naturalne zbiorniki: Łynę, Pregołę, Zalew Wiślany wynosi 120 km. W całości planowany kanał miał mieć 170 km i 10 śluz, w tym również na terenie Obwodu Kaliningradzkiego.


Ten szlak nie jest udostępniony do żeglugi, tym bardziej doceniłam myśl techniczną Ignacego Prądzyńskiego, który tak pieczołowicie przemierzył augustowskie trakty i dzieło jego zadziwia do dziś. Ale Mazury polecam - szczególnie te "Dzikie"! Fot. Śluza Piaski





poniedziałek, 17 listopada 2014

Gdzie są Bałtowie?


Oszkinie to wieś położona niedaleko Puńska. Od kilku lat powstaje tam osada prusko-jaćwieska. To przedsięwzięcie, które podziwiam. I nie chodzi mi tylko o aranżację i zabudowę, ale przede wszystkim o pasję i charyzmę właściciela, bo bez niej wszelkie budowle nie miałyby duszy.


Byłam tam wiele razy, ale ostatnio chętnie uczestniczę w Dniu Bałtów, który rokrocznie obchodzony jest pod koniec września To innymi słowy zlot Jaćwieży, ale można ten zjazd pojmować szerzej. Zależy, kto kim czuje się? Jak rozumie losy swoich dawnych przodków? Jak odnosi się do odległych losów naszej krainy? 


Nie często mamy możliwość uczestniczenia w rytuałach pełnych pogańskiej symboliki. W Oszkiniach nad całością świętowania zawsze czuwa kapłanka, która czyni przy ogniu wiele magicznych znaków. Odbieram Ją jak szamankę. Uwiebiam to przenoszenie się w czasie.


Ogień zabierany jest przez przybyszy na pobliskie jaćwieskie góry. Na Litwę również. Wszak kiedyś, przez wieki, dostojny Niemen był naturalną granicą. A nasza ekipa już po raz drugi przewozi symboliczny ogień do Osink. To moje jaćwieskie sąsiedztwo.


Może to dziwne? Może to niepotrzebne? Ale ja myślę inaczej. Moi przodkowie są dla mnie ważni.
A Tobie? To pamiętaj, kolejny 22 września nadejdzie.

Fot. Wioletta Kotarska

środa, 12 listopada 2014

Slow decoupage?


Pogaduchy z decoupagem w tle za nami, chciałoby się powiedzieć machina ruszyła. Na plan pierwszy wyszły deski do krojenia! Na babskim spotkaniu nie mogło być inaczej. Gadżety 3 razy "p": praktyczne, pożyteczne i piękne! To nasza specjalność. 
Bogusia w tempie slow przeprowadziła przez tajniki dekupażowania, również przez  te odkryte przez siebie! Nikt nie spieszył się, całe popołudnie chciałyśmy wyzwalać i uwalniać swoje talenty. Planowanie wzorów, ustalenie kompozycji, skrupulatne ozdabianie desek przeplatane było wieloma tematami, przeróżnymi. Tak zapewne niegdyś bywało, może przy rwamiu pierza, może przy tkaniu czy dzianiu? Takie spotkania miały sens dawniej, ale i dziś są niezbędne. 
Swoim gościom przygotowałam energetyczną zupę dyniową zaprawioną  imbirem i chleb bananowy suto ziarnem wzbogacony. Marta przywiozła wyborną chałkę -  swój specjał.
Zastanawiałam się, jakie rękodzieło wyjdzie z tła na naszych warsztatach? Zapewne wyłoniły się smakołyki!
Wszystkie z charakterem slow foodu. Zdrowe! Smaczne!
Fajnie! To była nasza chwila, nasze  slow live! Aniołów też!



poniedziałek, 10 listopada 2014

Pogaduchy z tłem? Jakim?

Od kilku lat w przytuliskowym warsztatowaniu wspieramy się decoupagem. Chcemy powrócić do tej techniki zdobienia przedmiotów. Wszak nadchodzi czas prezentów. W naszej nieformalnej grupie prawie każdy otarł się już o serwetkową metodę, warto podzielić się swoimi umiejętnościami. Chodzi nam również o kolejne, jesienne spotkanie przy piecu i o pogaduchy, a jakie rękodzieło wyłoni się z tła? Zobaczymy :)


11.11.2014 od 11-tej  Pogaduchy z rękodziełem w tle!
Czekamy na strychu. W piecu napalimy. 
Prosimy o zabranie ciepłych skarpet.

 
Free Flash TemplatesRiad In FezFree joomla templatesAgence Web MarocMusic Videos OnlineFree Website templateswww.seodesign.usFree Wordpress Themeswww.freethemes4all.comFree Blog TemplatesLast NewsFree CMS TemplatesFree CSS TemplatesSoccer Videos OnlineFree Wordpress ThemesFree CSS Templates Dreamweaver