Oszkinie to wieś położona niedaleko Puńska. Od kilku lat powstaje tam osada prusko-jaćwieska. To przedsięwzięcie, które podziwiam. I nie chodzi mi tylko o aranżację i zabudowę, ale przede wszystkim o pasję i charyzmę właściciela, bo bez niej wszelkie budowle nie miałyby duszy.
Byłam tam wiele razy, ale ostatnio chętnie uczestniczę w Dniu Bałtów, który rokrocznie obchodzony jest pod koniec września To innymi słowy zlot Jaćwieży, ale można ten zjazd pojmować szerzej. Zależy, kto kim czuje się? Jak rozumie losy swoich dawnych przodków? Jak odnosi się do odległych losów naszej krainy?
Nie często mamy możliwość uczestniczenia w rytuałach pełnych pogańskiej symboliki. W Oszkiniach nad całością świętowania zawsze czuwa kapłanka, która czyni przy ogniu wiele magicznych znaków. Odbieram Ją jak szamankę. Uwiebiam to przenoszenie się w czasie.
Ogień zabierany jest przez przybyszy na pobliskie jaćwieskie góry. Na Litwę również. Wszak kiedyś, przez wieki, dostojny Niemen był naturalną granicą. A nasza ekipa już po raz drugi przewozi symboliczny ogień do Osink. To moje jaćwieskie sąsiedztwo.
Może to dziwne? Może to niepotrzebne? Ale ja myślę inaczej. Moi przodkowie są dla mnie ważni.
A Tobie? To pamiętaj, kolejny 22 września nadejdzie.
Fot. Wioletta Kotarska
0 komentarze:
Prześlij komentarz