Ale czasem warto zwolnić, to wiem - na pewno!
Grauże schowane za Kaletnikiem, pod Szypliszkami,
Tam w pierwszy wtorek czerwca poszłam za ślimakami.
Spotkania grupy slow food odbywają się w różnych miejscach. Tym razem zapraszają państwo Oberman, którzy wykupili stare siedlisko w Graużach Nowych. Każdy ma przywieźć swoje co nieco do jedzenia, sporządzone przez siebie, z naturalnych produktów, danie w kategorii - slow. Lubię improwizacje kulinarne, gorzej z tym "slow". Decyduję się na danie z soczewicy, koniecznie chcę dodać ser z Wiżajn, jak na seromaniaczkę przystało, trochę warzyw i kaszy gryczanej... Wymyślam zapiekankę przyprawioną ziołami i "zarzuconą" wędzonym serem podpuszczkowym od Joli. Nadaję jej nazwę "Międzyczas", żeby wskazać jej prawdziwy styl wykonania. Do tego swojska sałata, szczypior (z Węgielni), ser biały, świeży, oczywiście z Wiżajn, przed dojrzewaniem przypomina fetę, wszystko polane będzie sosem, który ma nabrać właściwej konsystencji w słoiku w czasie pokonywania krętej drogi do Grauż.
- Wtorek wieczór, to już ten czas, żeby zacząć odpoczywać, to nie przypadek - mówi Michał - że zasiadamy do degustacji suwalskich potraw właśnie dzisiaj, nie musimy, a nawet nie chcemy czekać weekendu.
Teraz już wiem, że slowfoodowicze lubią nie tylko tempo ślimaka, ale i wtorki, a nawet komary.
Zapada zmrok, a my słuchamy swoich przepisów na przeróżne smakołyki, degustujemy...
Swojski chleb z otrębami, smarowny masłem z siekaną pietruszką,
Swojskie jajka faszerowane, takie z numerkiem 1,
Swojskie ziemniaki zapiekane "po hiszpańsku",
Swojskie gruszki w zalewie cytrynowej, takie "z łońskiego" roku,
(...)
W menu wieczoru swojsko wtapia się moja zapiekanka i sałata, ale i tak nade wszystkim królują słodkie rogaliki Ali.
Sielankowy nastrój trwa, tylko z czasem zmienia miejsce, żeby przenieść się do rozgrzanej sauny...
No cóż, ale trzeba wracać, jutro - czas pracy, ale może już w środę więcej będzie charakteru "slow".
Teraz - wracając do korzeni, chce się coraz częściej żyć zgodnie z rytmem przyrody i dnia:
zrywać o poranku zaroszoną sałatę,
słuchać rechotania żab,
czekać na kwiat lipowy,
zasmucać się przekwitniętym bzem,
i dojrzeć,
że w bocianich gniazdach robi się już za ciasno.
fot. Tadeusz Kolter
0 komentarze:
Prześlij komentarz