Nasza suwalska kraina ma wiele opisanych miejsc, oznakowanych, znanych, sławnych, leżących na "objazdowych" szlakach. Są i takie, o których niewiele pisano i mówiono. Ciche, niedocenione, pozostawione w cieniu, a jakże urokliwe. Według mnie takim zakątkiem m.in. są Osinki, leżą blisko Suwałk. Okolone Czarnoziemią, Szwajcarią, Węgielnią. Zajmują obrzeża malowniczej doliny, rozrzucone kolonijnie pośród łąk, pól i lasów. Jest wiele dróg, którymi można dotrzeć do tego szczególnego miejsca, które tak pieczłowicie wyrzeźbił lądolód. Pozostawił tu chyba wszystkie możliwe swoje formy. Pośród moren i kemów skrywają się niewielkie jeziora. To urozmaicenie terenu wykorzystali dawno temu Jaćwingowie, którzy zawsze zakładali swoje osady w miejscach nie tylko łatwych do obrony, ale także ciekawych krajobrazowo. Byli escetami. Znali się i na pięknie, i na wojowaniu. Dowodem na to jest Góra Zamkowa ukryta w lesie, która była grodziskiem obronnym w II-III wieku naszej ery. Ale tematu Jaćwieży we współczesnych Osinkach nikt nie podjął. Szkoda. Poczekam na kreatywnych inaczej. A może są potrzebne takie miejsca uśpione, pachnące egzotyką?
Wędrując, zatrzymuję się często w takim miejscu, gdzie kończy się droga. To moje bezdroże, to granica Węgielni i Osink. Potocznie ten styk nazywamy "Górą Sobunia". Lubię to miejsce i słowo bezdroże, lubię też nazwy lokalne, które są rozumiane tylko przez tubylców. Widok stąd można by nazwać "Amfiteatrem Osińskim", dlaczego nie? Tu na odkrytej arenie w kształcie elipsy znajduje się jezioro Czarne otoczone wznoszącymi się pagórami. Siedzenia widzom też są, w postaci głazów leżących na stokach wyniesień. Zapraszam. Jaki spektakl? Bez walk i gladiatorów, ale ze zwierzętami dzikimi albo domowymi.
0 komentarze:
Prześlij komentarz