Wyprawa rodzinna! Podlaski Szlak Tatarski!
Wyjeżdżamy o porannej porze, bocznym traktem przez Augustów - Lipsk - Sokółkę kierujemy się do Bohonik. Trasa pozbawiona tirów i innych karawan. Przyda się trochę wolnej przestrzeni - każdemu.
W meczecie słuchamy, długo dyskutujemy z imamem siedząc na wzorzystym dywanie.
Inność, odmienność, wiara, historia, dzieje, współczesność...
Wielość tematów.
Później...
Pierekaczewnik - tatarski smak i uzupełniająca historia, kórą chętnie opowiada Tatarka - w wolnej chwili podczas grabienia siana. Ciekawe. Ze swoistym humorem zadaje nam pytania sprawdzające, zaczynamy więc słuchać aktywniej, aby dobrze wypaść.
Do Kruszynian ruszamy malowniczą trasą przez Bobiki. Upał.
W Krynkach kilka razy rytualnie objeżdżamy rondo! Obowiązkowo zliczamy wyjazdowe drogi! 12!
A 10 km dalej...
Kruszyniany! Tu więcej turystów. Imam opowiada licznej grupie o tatarskich rodzinach i obyczajach, goście dociekają, co z rytualnym zabijaniem byka?
W cieniu wysokich sosen spoczywają tatarscy potomkowie królewskich wojów. Kamienne nagrobki zajmują obszerną polanę. Bez zniczy! Nie oddaje się czci światłu - tylko Bogu.
Mizar - muzułmański cmentarz. Spacerując odczytujemy napisy i symbole.
Następnie kolejne smaki w klimatycznym, urokliwym, historycznym Zajeździe Tatarskim "Na końcu świata": cepeliny, pierogi, knysze, podpiwek, mięta.
Wszystko podane z sercem i troską o klienta, polecam dania i miejsce.
A o zmierzchu...
Nocleg w "Domu na krańcu świata" w Łapiczach nieopodal granicy białoruskiej, niedaleko Krynek. Uwielbiam takie miejsca, które mają swoją duszę, a ten gliniany dom ją ma.
Będąc dzieckiem czasem zastanawiałam się - gdzie kończy się świat? Kiedy nie ma się świadomości kulistości Ziemi, wyobrażenia kilkulatka są bardzo różne. Moje były zbieżne z tym pejzażem, który zobaczyłam w Łapiczach. Poszliśmy na spacer, aby dojść na polski, wschodni kraniec.
Uroczo. To miejsce nas urzekło. Na pewno tu wrócimy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz